Wiza
Wizy do Wietnamu są różnorodne, krótsze i dłuższe, różny jest też czas ich wydawania. Ja wyrabiałam 3-miesięczną w ambasadzie w Phnom Penh w Kambodży w normalnym trybie (48godz.) za 60$.
Przejścia graniczne
Kambodża – Wietnam (Prek Chak – Ha Tien): Trzeba wypełnić formularz zdrowotny (1$) oraz wbijana jest pieczątka wjazdowa.
Hanoi (lotnisko):Do paszportu wbijana jest pieczątka wyjazdowa i to wszystko.
– Drogi są raczej w dobrym stanie i głównie asfaltowe. Jadąc wzdłuż wybrzeża, nie da się całkowicie ominąć główniej arterii 1A, ale istnieje mnóstwo możliwości zjechania na boczne drogi. Szosa 1A posiada szerokie pobocze i jedzie się po niej bezpiecznie, choć jest głośno. W Wietnamie wszyscy trąbią.
– Wjazd i wyjazd z Ho Chi Minh jest wbrew pozorom raczej bezproblemowy, bo istnieją osobne pasy ruchu dla skuterów, co dużo ułatwia. Hanoi jest bardziej chaotyczne, ale za to mniejsze, więc dramatu nie ma.
– Ruch uliczny w Wietnamie jest intensywny z uwagi na dużą gęstość zaludnienia. Na drogach królują skutery oraz tiry, stosunkowo mało jest samochodów osobowych. Należy uważać i bacznie się rozglądać, bo jazda zgodnie z przepisami jest tu konceptem abstrakcyjnym.
– Ludzie są przyjaźni i jakoś bardziej rozumieją, że obcokrajowiec ma nikłe szanse na porozumienie, więc dużo machają rękami i pokazują ceny na palcach lub kalkulatorach. Stosunkowo trudno spotkać kogoś, kto władałby językiem angielskim.
– Przed spożyciem czy kupnem czegokolwiek absolutnie należy najpierw ustalić cenę! Wietnam to chyba jedyny kraj na mojej trasie, w którym sprzedawcy często zawyżają ceny, widząc obcokrajowca.
– Zbijanie ceny z turystycznej do rozsądnej to nie powód do wstydu ani forma żebrania (bo chyba tak targowanie się jest postrzegane w Europie), ale oznaka inteligencji (pozostaję dozgonnie wdzięczna pewnemu hinduskiemu sprzedawcy, który bardzo dawno temu udzielił mi tej cennej lekcji). Tu szacunek na ulicy wyrabia się tym, że człowiek nie daje się nabić w butelkę. Potraktujcie cenowe pertraktacje bez osobistej urazy, ale raczej jako wielokrotnie powtarzany egzamin ze zdrowego rozsądku, a Wasz pobyt w Wietnamie będzie dużo przyjemniejszy.
– Ceny posiłków i napojów w przydrożnych knajpach oraz miejscach turystycznych różnią się od siebie znacznie.
– Bankomaty są obecne w każdym mieście i miasteczku. Wietnamskie dongi można kupić dopiero po wjeździe do kraju oraz należy wymienić przed wyjazdem z niego, w przeciwnym razie stają się makulaturą.
– Internet działa sprawnie. WI-FI jest dostępne w bardzo wielu miejscach (nawet w przydrożnych knajpach w wioskach), więc na dobrą sprawę można się obyć bez wietnamskiej karty SIM.
– Jest sporo psów. Mam potwierdzone podejrzenia, że sporadycznie występują też na talerzu.
– Jedzenie w Wietnamie jest ciekawsze niż w Kambodży. Knajpki i garkuchnie są obecne we wszystkich zamieszkanych przez ludzi miejscach.
– Wszechobecne są również bary, w których można skosztować przepysznej wietnamskiej kawy. Nie przegapcie. Poza tym bary zwykle wyposażone są w hamaki, w których cudownie jest chwilę odzipnąć.
– We wszystkich miastach i miasteczkach są dostępne hotele, ale czasem są oznakowane wyłącznie po wietnamsku. Wypatrujcie znaku „Nhà nghi”.
– W Wietnamie jest mnóstwo pięknych plaż, choć niekoniecznie zawsze są czyste. Te w miejscówkach znanych z przewodników są, jak wszędzie, długie i piaszczyste, ale spodziewajcie się tłumów i rzędu wielopiętrowych hoteli za plecami. Jeśli ktoś preferuje bardziej zaciszne miejsca, wystarczy wyjechać do byle której wioski nad morzem. Nie będzie może wypasionych restauracji na deptaku (bo nie będzie deptaku), ale plażę dzielić będziecie najwyżej z kilkoma rybakami.
– Warto też wybrać się w góry, a w szczególności na niedzielny targ do Bac Ha.