Uzbekistan – Maski

Są miejsca na ziemi o nazwach tak magicznych, że człowiek gotów jest się spakować i wyruszyć dla samego dźwięku słowa Samarkanda czy Buchara. SA-MAR-KAN-DA. BU-CHA-RA. Serce Jedwabnego Szlaku. Wyobrażaliście sobie kiedyś, jak one wyglądają? Ja tak. Widziałam zakurzone place pod wiekowymi meczetami, ciasne, zagracone sklepiki, zapach Orientu. Widziałam ludzi o pomarszczonych twarzach, w których wyryte są dawne karawanowe szlaki. Widziałam tętniące życiem wąskie uliczki i pachnące przyprawami dania. Pasuje Wam ten obraz? Popełniacie więc ten sam błąd co ja. Błąd marzycieli.

Historyczne miasta w Uzbekistanie mają dwie twarze. Są jak dzień i noc, jak Dior kontra rozciągnięty, domowy dres, jak BMW kontra Łada, jak 5-gwiazdkowy hotel SPA kontra schronisko PTTK.

Z przodu jest ładnie. Ulice wyłożone są równą kostką i armia kobiet w niebieskich mundurkach przykładnie zamiata je co rano. Trawniki są równo przycięte i obsadzone bratkami. W nocy świecą latarnie. Wzdłuż zacienionych alejek stoją ławeczki i kosze na śmieci. Te alejki i ulice łączą główne zabytki i tworzą spacerową trasę dla turystów. Wielowiekowe meczety, minarety, medresy, mauzolea, bazary i karawanseraje są ogromne i imponujące. Dookoła jest mnóstwo sklepów lub kramików z pamiątkami i miejscowym rękodziełem. Sklepy są nowe i sterylne, a z głośników płynie Justin Bieber. Wszystko jest zadbane i jedynymi ludźmi, których można napotkać, są inni turyści. Czasem mur oddziela centrum od reszty miasta, żeby uchronić przybyszy przed mniej estetycznym widokiem. Z przodu jest ładnie i przeraźliwie nudno.

Z tyłu pasie się koń. Po nierównych, bitych ulicach jeżdżą wózki zaprzężone w osiołki. W osiedlowych zaułkach kryją się sklepy monopolowe z gęstą zawiesiną papierosowego dymu w środku. Staruszkowie w tradycyjnych czapeczkach grają w tryktraka. Kobiety w kolorowych strojach czekają w kolejce pod przychodnią. Na miejscowym bazarze wśród warzywnych stoisk, stoją waluciarze potrząsając grubymi zwitkami uzbeckich somów. Na ulicach kłębią się marszrutki i taksówkarze o złotych zębach reklamują swoje usługi. Dzieci w porządnych mundurkach wracają ze szkoły. Dymią gliniane piece przed czajhanami albo ogłaszają się fast foody. Przy większych ulicach ulokowane są sklepy z modną odzieżą i telefonami komórkowymi. Kobiety w eleganckich sukienkach, skarpetkach i kapciowatych klapkach na nogach przystają przed lodziarnią. Z tyłu jest nieestetycznie i ciekawie.

Jak brzmią teraz dla mnie słowa Samarkanda czy Buchara? Jest w nich sporo sztucznie spreparowanego świata A, dużo zwykłej, postsowieckiej biedy i trochę prób pościgu za zachodnim światem dobrobytu. Na pewno dużo mniej w nich magii.

Skomentuj, łatwiej mi będzie jechać pod górkę

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.