Wiza
Składając dokumenty w Teheranie, musiałam oddać tylko ręcznie wypełnioną notatkę z datami i przejściami granicznymi oraz moimi danymi. Przy odbiorze wizy w Mashhadzie złożyłam jedną kopię formularza wizowego ze zdjęciem oraz jedno ksero uzbeckiej wizy i ksero paszportu (kolorowe). Za wizę płaci się przy odbiorze (55$).
Przejścia graniczne
Iran – Turkmenistan: (Sarakhs) Trzeba zapłacić 14$ wjazdowej oraz wypełnić deklarację celną. Trzeba również prześwietlić bagaż oraz rozpakować sakwy. Urzędnicy ustalili ze mną trasę i ostrzegli, że jeśli z niej zboczę, zostanę ukarana grzywną. Trzeba też wejść do lekarza, który wypełnia małą karteczkę, ale nie bada.
Turkmenistan – Uzbekistan: (Farab) Znów trzeba rozpakować bagaże i wypełnić deklarację celną. Musiałam też pokazać zdjęcia w aparacie.
Wiza tranzytowa jest 5-dniowa, co nie zostawia wiele możliwości poznania kraju. To raczej wyścig z czasem. Udało mi się ustalić, że:
– Ludzie są mili i gościnni.
– Można się porozumieć po rosyjsku. Młodzi władają angielskim.
– Nie ma psów, ale jest mnóstwo innych zwierząt w tym dzikie wielbłądy.
– Może istnieją, ale ja nie widziałam bankomatów.
– Sklepy są dobrze zaopatrzone.
– Wi-fi było niedostępne w dużym hotelu w Mary i podobno tak jest wszędzie, choć miejscowi korzystają z Internetu.
– Droga przez step pomiędzy Sarakhs a drogą główną do Mary jest w bardzo złym stanie, co po deszczu oznacza straszne błoto i bagna dookoła.
– Odcinek drogi M37 aż do Zahmatu jest w dobrym stanie. Pozostała część przez pustynię Karakum aż do Turkmenabadu jest znów kiepska.
– W Turkmenabadzie jest nowy most przez Amu-darię i nie ma problemu z przekroczeniem rzeki.
– Po drodze dość gęsto stoją czajhany, gdzie można zjeść i odpocząć.
– Na odcinku pustynnym (Zahmat-Turkmenabad) stoją 4 czajhany oraz pojedyncze wioski-dawne kołchozy, więc istnieje jakieś życie na pustyni.
– Turkmenki noszą piękne, kolorowe, tradycyjne stroje.