W świecie mężczyzn
-Jest z Polski.
-Skąd?
-Z Polski. Przyjechała na rowerze – niesie się od stolika do stolika w barze pełnym pijących herbatę mężczyzn.
Jedni przekazują wiadomość kolejnym, bo wszyscy są ciekawi, co robię w małej wiosce przy bocznej drodze w czasie deszczu.
-Polska: Wałęsa – uśmiecha się wąsaty Turek.
-Lewandowski. Lewandowski good – dodaje kolejny.
– Good. Arda Turan też good – rewanżuję się.
– Polska: Warszawa – przypomina sobie kierowca tirów.
-A co tu robi? Gdzie jedzie? Sama przyjechała? – poszeptują między sobą, zerkając ukradkiem.
-A co tu robisz? Gdzie jedziesz? Sama przyjechałaś? – pyta ten, siedzący najbliżej, podczas gdy ja usiłuję się domyślić znaczenia pytań i przekazać coś kilkoma słowami po turecku, które z trudem odczytuję z zeszytu.
Na środku baru stoi rozpalona koza, mężczyźni siedzą w burych kurtkach i siorbią hektolitry gorącej herbaty. Pod oknem starszy pan rozkłada pasjansa i ciągle ktoś wchodzi i wychodzi. Jest obskurnie, ale swojsko. I chociaż jestem tu jedyną kobietą, nikt nie jest nachalny, ani natarczywy. Są raczej przyjaźnie zaciekawieni.
-Ile ma lat? Jaki ma zawód? Ma męża? – ciągle jeszcze mamroczą między sobą, udając, że na mnie nie patrzą.
Tevfik w odprasowanej koszuli i z równo przyciętym wąsem zagaduje wesoło.
-Ile masz lat? Jaki masz zawód? Masz męża?
Teraz wreszcie zostaję już jakoś umiejscowiona we wszechświecie, a rozmowy przy stolikach wracają na swoje, przerwane przez mój przyjazd, tory.
-Usiądź bliżej piecyka, ogrzej się. Jesteś głodna? – troszczy się mój nowy znajomy.
Pora przejść do ofensywy.
-Namiot, tu, spać, bezpiecznie? – dukam po turecku.
Tevfik robi uspokajający gest, kładzie rękę na sercu i kiwa głową. Wiem, że tu o mnie zadbają. Następują krótkie, sąsiedzkie ustalenia, gdzie powinnam spędzić noc i Tevfik, upewniwszy się, że już się ogrzałam i napiłam, prowadzi mnie do domu.
Idziemy przez wioskę składającą się z niewielkich, bielonych domów, gdaczących kur i kilku bezpańskich psów. Tevfik otwiera bramę na podwórze i oddaje mnie w świat kobiet.
W świecie kobiet
Feride, żona Tevfika, wita mnie tak, jakby czekała na mnie od miesiąca. Nosi chustę, kwieciste szarawary i szeroko się do mnie uśmiecha. Przed wejściem do domu trzeba zdjąć buty. Wchodzimy do kuchni, w której oprócz kuchennych mebli, jest piecyk, a w kącie zamiast stołu, leży dywan i miękkie poduchy. Dalej jest pokój gościnny z trzeba wersalkami i telewizorem.
-Skąd jesteś? Dokąd jedziesz? – pora na drugą turę pytań.
W międzyczasie zjawia się dorosła już córka Feride w równie kwiecistych szarawarach i wita mnie tak samo gorąco jak jej mama. Zostaję posadzona na jednej z kanap i patrzymy na siebie ciekawie, usiłując się porozumieć.
-Ile masz lat? Jaki masz zawód? Masz męża? – pewne rzeczy po prostu muszą być wyjaśnione.
-I sama tak jedziesz? A nie boisz się? Ja bym się bała – Feride aż otrząsa się na samą myśl.
Zaraz jednak zrywa się z wersalki, żeby przygotować poczęstunek i wzywa do pomocy córkę. Rozpalają kuchenną kozę i zaraz zaczyna się smażenie jajek, krojenie ogórków, przesypywanie oliwek i oczywiście gotowanie herbaty. Zostaję sama i patrzę w grający telewizor, w którym zafarbowana na blond Turczynka w obcisłej sukience i w przerysowanym makijażu autorytatywnie coś tłumaczy.
-Chodź. Kolacja gotowa – wzywają mnie do siebie.
Na kuchennym dywanie zostaje rozłożony obrus, a na nim Feride ustawia niski stoliczek. Siadamy wokół na miękkich poduchach. Moje gospodynie nakrywają obrzeżem obrusa swoje stopy i kolana, więc czym prędzej robię to samo.
-Smacznego.
Są smażone jajka, świeże pomidory, peklowane warzywa, ser, oliwki i jeszcze tajemnicze pasty i przeciery. Próbuję wszystkiego po trochu, ale widać za mało.
-Ile ważysz? Musisz dużo jeść, żeby mieć siłę na ten twój rower. Kto to widział, jechać tak rowerem w świat – kiwają głowami z niedowierzaniem.
Po kolacji przenosimy się znów na kanapy, gdzie przychodzi pora na owocowy deser. Blond Turczynka z telewizora wypełnia swoim potokiem słów, to czego nie dowiemy się ja od Feride i jej córki, a one ode mnie.
A jaki jest cel podróży?
Dokąd teraz zmierzasz i gdzie zamierzasz zakończyć wyprawę?
Trzymam kciuki
Pozdrowienia
Ania
Moim celem jest Azja południowo-wschodnia.
Serdecznie gratuluję dotarcia do celu podróży!!!
Cały czas trzymałam kciuki.
Zdjęcia są fantastyczne.
Myślę, że z Twojej wyprawy mogłaby powstać naprawdę ciekawa książka,będącą niestandardowym przewodnikiem po odwiedzanych krajach, poradnikiem dla planujących krótsze lub dłuższe wyprawy, a nade wszystko opowieścią o ludziach poznanych w dość nietypowych sytuacjach. Byłaby to opowieść o determinacji w dążeniu do celu, pokonywaniu trudności i niewątpliwej odwadze.
Daj znać, jak ją napiszesz!!!
Mam nadzieję, że po osiągnięciu celu wróciłaś już do domu.
W końcu święta tuż tuż…
Pozdrawiam serdecznie
Ania
Dziękuję 🙂 Do domu nie wróciłam jeszcze, bo przecież teraz cała Azja przede mną 🙂