Wiza
Tadżykistan wprowadził niedawno system e-wizy, więc kwestia uzyskania dokumentu zajmuje ok. dwóch dni, nie nastręcza żadnych problemów i kosztuje 50$. (https://www.evisa.tj/index.evisa.html)
GBAO
Pozwolenie na wjazd do Pamiru można uzyskać wraz z wizą przez internet, ale kosztuje to 20$. To samo pozwolenie można wyrobić w Duszanbe w punkcie OVIR (ul. Mirzo Turzonzade 5) za 20 somoni (ok.2$). Jednego dnia należy się zgłosić z paszportem, pójść zapłacić wspomnianą kwotę w banku i dostarczyć pokwitowanie. Następnego dnia odbiera się pozwolenie. Nic skomplikowanego. Na stronie internetowej do e-wizy widnieje informacja, że trzeba zadeklarować konkretną datę wjazdu na teren GBAO i się tego trzymać i przypuszczam, że to nie do końca prawda. Na analogowym pozwoleniu jest data jego wyrobienia oraz data upływu ważności (pokrywa się z wizą), ale nie oznacza to, że trzeba wjechać na teren GBAO jakiegoś konkretnego dnia.
Przejścia graniczne
Uzbekistan – Tadżykistan: (Denov – Tursunzoda) Po wbiciu pieczątki wjazdowej trzeba tylko zadeklarować ilość wwożonych walut, co zostaje zanotowane w jakiejś księdze i to wszystko.
Tadżykistan – Kirgistan: (Karakul – Sary Tash) Szybko i bez komplikacji. Trzeba tylko pamiętać, że punkty graniczne tadżycki i kirgiski są od siebie znacznie oddalone.
– W bankomatach Kazkom w Duszanbe można wypłacić dolary (bez prowizji).
– W gotówkę należy się zaopatrzyć przed wjazdem na górskie drogi. Bankomaty dalej na trasie znajdują się w Kalaikhum, Rushan, Chorog, ale bywa, że nie działają. W Murgabie jest bank, ale nie ma bankomatu.
– W Jelondy (na M41) są gorące źródła i miło jest się w nich pomoczyć. Są to domy (zwane tu sanatoriami) z wewnętrznymi „basenami”. Jest ich co najmniej kilka, a ceny noclegu wahają się od 20 do 50 somoni. Moczyć można się do woli.
– Tadżycy robią wszystko, żeby ukryć swoje wiejskie sklepiki. Są nierozpoznawalne, często zamknięte (wtedy trzeba stukać do drzwi najbliższego domu), a czasem też ukryte w zaułkach. Trzeba się dobrze rozglądać i pytać miejscowych.
– W wiejskich sklepach dostępne są podstawowe produkty spożywcze (makaron, kasza, ryż, puszki, ziemniaki, zupki chińskie i cukierki). Nie są dostępne natomiast świeże warzywa i owoce. Te można kupić tylko w większych miasteczkach (Kalaikhum, Rushan, Chorog, Murgab).
– Na wsiach znajdują się często publiczne łaźnie, gdzie można się umyć. Zwykli ludzie (w tym guesthousy) mają też najczęściej prywatne banie. Czasem będzie to normalny prysznic (rzadko), czasem piecyk grzejący wodę, którą przelewa się potem do wiadra, czasem po prostu dostaje się wiadro ciepłej wody do umycia się.
– Przy miejscowych restauracjach (oshonach) często znajdują się pokoje gościnne (nie ma żadnych napisów na zewnątrz, trzeba pytać). Spać można też na kwaterach, gdzie zwykle nocleg idzie w komplecie z wyżywieniem.
– Ceny proponowane zachodnim turystom oraz realne ceny noclegów różnią się od siebie znacznie. Wyjściowa cena noclegu z wyżywieniem to ok.15$. Zwykła cena noclegu to 1 lub 2$. Opłata za nocleg z wyżywieniem waha się od 3 do 5$, w zależności od tego, czy miejsce jest bardziej czy mniej popularne (popularne są droższe). Wystarczy wejść ze „Zdrastwuj cie” na ustach, zamiast „Hello” i nie negocjować po angielsku.
– Można bez problemu porozumieć się po rosyjsku. Pisząc to, mam też na myśli fakt, że (jako osoba nieznająca rosyjskiego) dogadywałam się jakoś po polsku.
– Stan asfaltu okazał się lepszy niż się spodziewałam, naczytawszy się tyle o okropnej pamirskiej trasie.
Duszanbe – Kulob: dobry asfalt
Kulob – Kalaikhum: dobry asfalt do momentu podjazdu na przełęcz i dobry ponownie od Szurobod do ok.40km przed Kalaikhum
Kalaikhum – Chorog: asfalt pojawia się i znika, najbardziej wyboisty odcinek to Kalaikhum-rozdroże na Vanj
Chorog – Karakul: dobry asfalt na całej trasie z wyłączeniem przełęczy oraz jeden bardzo wyboisty (tarka) fragment między zjazdem z Akbaital a Muzkol
Drogi, gdzie asfaltu nie ma, przypominają te w suwalskim.
– Na najbardziej pustynnych odcinkach znajdują się mimo wszystko sporadycznie domy lub jurty pasterzy. Pod przełęczami Koitezek, Akbaital i Kyzyl-Art znajdują się pojedyncze domy ludzi odpowiedzialnych zimą za odśnieżanie trasy.
– Woda pitna jest powszechnie dostępna. Na wsiach są pompy i studnie, a pomiędzy wsiami woda płynie w górskich strumieniach na tyle obficie, że nie trzeba się o nią przesadnie martwić.
– Prawie nie ma psów.
– Anteny telefoniczne znajdują się w każdej wsi, więc dostępny jest tam również internet. Ja używałam karty Megafon (podobno najlepsza) i zasięg złapałam wszędzie z wyjątkiem Jelondy.
– W całym rejonie murgabskim (za Jelondy po Karakul) nie ma prądu. Miejscowi mają panele słoneczne i generatory. W praktyce oznacza to, że telefon naładujecie zawsze, ale aparat czy komputer tylko wtedy, gdy zostanie uruchomiony na wieczór generator (co należy rozumieć: jeśli jest więcej gości w guesthousie, bo dla jednej czy dwóch osób raczej nie będzie uruchomiony).