Polska – 5 radości z powrotu

on

Rowerowa włóczęga toczy się powoli. Stroje, zwyczaje, wyznania, kuchnia, sposób życia zmieniają się stopniowo i płynnie przechodzą jedne w drugie. Przez dwa lata przyzwyczaiłam się do tego tempa. A potem nagle, w przeciągu jednej doby, z hałaśliwych ulic Hanoi przeniosłam się do Berlina. Szok kulturowy gwarantowany.

1. Ludzie

Nikogo tu nie ma. Jest pusto, prawie nic nie jeździ, pieszych można policzyć na palcach. Nikt nie siedzi przed domem na plastikowym taborecie, nikt niczego nie sprzedaje przy drodze, po ulicach nie przewala się bezładna fala pojazdów. Te, które już się pojawiają, stosują się do zasad ruchu drogowego i nikt nie usiłuje mnie rozjechać. Nagle trzeba też pamiętać, jaki jest dzień tygodnia i o której otwierają sklepy. Nikt nie woła do mnie „Hello”; zresztą nie ma kto, bo ludzi przecież nie ma.

2. Zapachy

Jak tylko wyjechałam z Berlina, zaraz go poczułam: zapach pola po żniwach i sosnowego lasu. Tak pachnie nasza część Europy. W Polsce dołączył jeszcze zapach rozgrzanego asfaltu kiepskiej jakości.

3. Polska

Ludzie mówią tu po polsku! Można się porozumieć bez machania rękami, dukania pojedynczych słówek i domyślania się sensu czyichś wypowiedzi. Można usiąść pod sklepem z zimną Pepsi i zwyczajnie pogadać z właścicielem. Można odczytać szyld i menu, można kupić prasę. Strzępy rozmów przechodniów nie są tylko doznaniem dźwiękowym, ale wreszcie niosą jakąś treść. Można poruszać się sprawnie w rzeczywistości, która nie tylko jest zrozumiała, ale również znana i swojska.

4. Dom

Pomijam już takie oczywistości jak spotkanie z rodziną i przyjaciółmi po dwóch latach nieobecności. Wiadomo. Czekałam na to od dawna. Ale poza tym wejść po tak długim czasie do domu, to dziwaczne uczucie. Wszystko trochę obce i widać wyraźnie, że przydałoby się malowanie. A z drugiej strony jest tak, jakbym nie wychodziła dłużej niż na godzinkę. Jakbym w ogóle nigdzie nie była w międzyczasie. A jednak zdążyłam zapomnieć, że trzeba segregować śmieci. I że mam szafę pełną ubrań, buty na wysokim obcasie i tusz do rzęs. I mogę przestać występować wyłącznie w wersji turystyczno-partyzanckiej. Minus jest taki, że trzeba również prasować.

5. Jedzenie

Od dawna planowałam sobie, co zjem najpierw. Stanęło na śledziach. A więc śledzie, szynka, ser biały, chleb, śmietana, zupa ogórkowa, wędzona kiełbaska, pomidory malinowe, gołąbki, ziemniaki, kotlety, surówki, sernik, czarna herbata, maliny, kompot jabłkowy, Michaszki… Wiedzieliście, że to wszystko takie dobre? Teraz będę się paść.

Skomentuj, łatwiej mi będzie jechać pod górkę

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.