Pierwsze dni przez Polskę to taki mały wstęp do rowerowej włóczęgi i przypomnienie, za co kocham ten rodzaj podróżowania.
1. Ludzie
Podróż rowerem to przede wszystkim spotkania z ludźmi. Od tych krótkich, gdzieś przypadkiem i po drodze, po te dłuższe, gdy zajeżdżam na nocleg do czyjegoś ogródka. To okazja na zbieranie ludzkich historii, chwila na poznanie siebie nawzajem i pryzmat, przez który potem pamiętam miejsca.
2. Zapachy
Z pracy do domu, z auta do sklepu zapachy zniknęły. W trasie znów pachną lipy, wilgotny las po deszczu, pole zboża w słońcu.
3. dźwięki
Zamiast radia są skowronki nad łąką, wołają żurawie, bociany klekoczą do snu.
4. odkrywanie miejsc
Przy bocznych drogach kryją się niespodzianki: klasztory, zamki, pałace, cmentarze, kapliczki, stare domy. Takie nieoklepane atrakcje turystyczne, przy których człowiek ma jeszcze wrażenie, że coś odkrywa. Jak Henri Mouhot w Angkor Wat.
5. Niespodzianki
Niby każdy dzień jest podobny do poprzedniego, a zarazem każdy jest zupełnie inny. I ciągle coś nowego czeka za każdym zakrętem.