Szacunek.Taka wyprawa bez podstawowych choćby umiejętności obsługi roweru,nie mówiąc już o naprawach bardziej skomplikowanych,bez przygotowania fizycznego, zakrawa na nonszalancję ale jak widać Tobie się udało i widać autentyczną,nie udawaną radość.Gratuluję.Jak widać dobrych ludzi jest więcej…i tego Ci życzę w dalszej eksploracji globu.Z niecierpliwością czekam na dalsze artykuły z wyprawy do Wietnamu na łamach rowertouru.
Pozdrawiam serdecznie,zapalony kolarz amator.
Jacek Jodłowski z Częstochowy.
Bardzo dziękuję. Do pisania właśnie się zabieram, więc dzięki za dodatkową mobilizację. Czy to była nonszalancja? Nie wiem, raczej przekonanie, że te konkretnie braki nie mogą stanowić przeszkody, że to są problemy błahe i rozwiązywalne (choć raczej rękami innych niż moimi własnymi). Tak też się rzeczywiście okazało w praktyce. A ludzi życzliwych są tony, tony wszędzie. To daje taki potężny zastrzyk dobrej energii.
Pozdrawiam ciepło
Szacunek.Taka wyprawa bez podstawowych choćby umiejętności obsługi roweru,nie mówiąc już o naprawach bardziej skomplikowanych,bez przygotowania fizycznego, zakrawa na nonszalancję ale jak widać Tobie się udało i widać autentyczną,nie udawaną radość.Gratuluję.Jak widać dobrych ludzi jest więcej…i tego Ci życzę w dalszej eksploracji globu.Z niecierpliwością czekam na dalsze artykuły z wyprawy do Wietnamu na łamach rowertouru.
Pozdrawiam serdecznie,zapalony kolarz amator.
Jacek Jodłowski z Częstochowy.
Bardzo dziękuję. Do pisania właśnie się zabieram, więc dzięki za dodatkową mobilizację. Czy to była nonszalancja? Nie wiem, raczej przekonanie, że te konkretnie braki nie mogą stanowić przeszkody, że to są problemy błahe i rozwiązywalne (choć raczej rękami innych niż moimi własnymi). Tak też się rzeczywiście okazało w praktyce. A ludzi życzliwych są tony, tony wszędzie. To daje taki potężny zastrzyk dobrej energii.
Pozdrawiam ciepło