Wiza
30-dniową wizę można uzyskać na większości lądowych przejść granicznych i podobno kosztuje 30$.
Przejścia graniczne
Laos – Kambodża (Veun Kham – Dom Kralor): Korupcja. Najpierw należy wypełnić formularz zdrowotny (opłata 1$). Potem trzeba wypełnić dwa formularze: wizowy (potrzebne jest 1 zdjęcie paszportowe) i wjazdowy. Ten drugi jest dwuczęściowy i połowa z niego, wyjazdowa, zostaje w paszporcie. Należy uiścić opłatę wizową. Ile? Mnie celnik powiedział 35$ i nie chciał dyskutować. Na końcu należy się udać po pieczątkę wjazdową, gdzie pobierane są również odciski palców.
Kambodża – Wietnam (Prek Chak – Ha Tien):Trzeba oddać formularz wyjazdowy i wbijana jest pieczątka wyjazdowa.
Przedłużenie wizy
Wizę można przedłużyć o kolejny miesiąc (potrzebne jest zdjęcie paszportowe), a oficjalna cena to 50$. Przedłużenia dokonuje wyłącznie urząd w Phnom Penh. Można to także załatwić przez agencje obecne we wszystkich większych miastach (paszport jednak nadal wędruje do stolicy). Ja zdecydowałam się właśnie na pośrednictwo i zapłaciłam 48$. Ach, ta miejscowa logika. Plusem była niższa cena i brak konieczności biegania po urzędach. Minusem stres, że oddaję paszport w cudze ręce bez pokwitowania. Podobno procedura trwa ok. tygodnia. Ja trafiłam na kilkudniowe obchody Nowego Roku, więc przedłużyło się do dwóch tygodni. Niemniej finał był pozytywny.
– Drogi są w średnim stanie. Czasem trafi się asfalt z szerokim poboczem, czasem wąska, dziurawa szosa z natężonym ruchem, czasem droga bita. Do wyboru, do koloru.
– Kierowcy w Kambodży jeżdżą niezbyt ostrożnie i bardzo wąsko mijają. Trzeba uważać.
– W miastach, przechodząc na zielonym świetle dla pieszych, absolutnie nie wolno spodziewać się, że nic nie będzie na nas jechało lub że to, co jedzie, udzieli nam pierwszeństwa.
– Ludzie są życzliwi i jakoś łatwiej było mi napotkać kogoś, kto znał parę słów po angielsku.
– Bankomaty są w każdym mieście i miasteczku.
– Kambodżańskie riele można kupić dopiero po wjeździe do kraju oraz należy wymienić przed wyjazdem z niego, w przeciwnym razie stają się makulaturą. W powszechnym użyciu są również amerykańskie dolary, ale trzeba się liczyć z tym, że z większego nominału w wiejskim sklepiku nam nie wydadzą.
– Internet działa sprawnie, WI-FI jest dostępne w hotelach i guesthousach. W turystycznych miasteczkach jest też sporo knajp z WI-FI.
– Małe sklepiki zaopatrzone są głównie w napoje. Dość trudno kupić w nich coś jadalnego. Trochę lepiej jest w miasteczkach. W dużych miastach bywają supermarkety zaopatrzone nawet w nabiał czy inne frymuśne, a obce miejscowym, wynalazki.
– Przydrożne knajpy natomiast są obecne wszędzie.
– Jedzenie w Kambodży… nie zachwyca. Podstawą diety miejscowych jest ryż z mięsem (co należy rozumieć jako kulę lepkiego ryżu bez okrasy z kilkoma kośćmi na wierzchu) lub makaron (co oznacza miskę makaronu polanego odrobiną wodnistej zupy z kawałkiem jakiejś mielonki). Popularne są też owoce morza lub zupy rybne, ale nie gustuję. W daniach prawie nie występują warzywa. Następnym razem zabiorę ze sobą zestaw witamin w tabletkach. Szeroko dostępne są natomiast wszelakie owoce.
– Jest sporo psów.
– Świątynie: Położony przy Siem Reap najważniejszy zabytek Kambodży, to nie tylko główna świątynia Angkor Wat, ale również spory kompleks Angkor Thom oraz kilkanaście mniejszych, ale równie pięknych świątyń rozrzuconych w pobliżu.
W jeden dzień można przelecieć przez dwa główne kompleksy i dwie/trzy pomniejsze świątynie (tzw.„mała trasa”). Trzy dni wystarczą, żeby zobaczyć wszystko, w tydzień można niespiesznie kontemplować i wracać do ulubionych miejsc kilkukrotnie.
Bilety (ze zdjęciem zrobionym przy kasie) są dość drogie i sprzedawane w wersjach: 1-dniowy (37$), 3-dniowy(62$) lub tygodniowy(72$). Dwa ostatnie można wykorzystać w dowolnie wybranych datach, nie muszą to być trzy czy siedem dni z rzędu. Bilet 1-dniowy posiada 1-dniową ważność, 3-dniowy 10-dniową ważność, a 7-dniowy miesięczną ważność.
Kasa biletowa jest w mieście przy Angkor Panorama Museum, a bilety należy później okazać przy wejściu do każdej świątyni. Ze wspomnianym biletem jesteśmy uprawnieni do wejścia do Angkor Wat, Angkor Thom, wszystkich świątyń leżących w najbliższych okolicach oraz Banteay Srei (30km na północ od miasta) i Roluos Group (13km na południowy wschód).
Większość indywidualnych turystów przemieszcza się po kompleksie tuk-tukami (15$ za dzień po „małej trasie” oraz 20$ za dzień po „dużej trasie” (bez Banteay Srei i Roluos Group), ale rowerem można to samo zrobić za darmo. Przed każdą świątynią jest parking i strażnicy, więc nie ma obawy co do bezpieczeństwa pozostawionego sprzętu. Drogi w Parku Archeologicznym są asfaltowe; logicznie i wygodnie łączą zwiedzane zabytki.
Cały kompleks to, przypominam, dawne świątynie, więc obowiązuje strój zakrywający ramiona i kolana. Kobiecie, która stała za mną w kolejce nie chciano nawet sprzedać biletu, bo ubrana była nieodpowiednio.
Oprócz tego w różnych miejscach kraju rozrzucone są lepiej lub gorzej zachowane pojedyncze, khmerskie świątynie. Więcej można przeczytać tu: https://www.travelfish.org/country/cambodia Ja wybrałam się jeszcze do:
Preah Khan of Kampong Svay: wstęp bezpłatny, główna świątynia jest wprawdzie malowniczo zrujnowana, ale można się tu poczuć jak Henri Mouhot, bo nie ma żadnych turystów
Sambor Prei Kuk: wstęp 3$ (od czerwca 2018 – 10$), ceglany kompleks rozrzucony w lasku; pojedynczy turyści
Beng Mealea: wstęp 5$, obrośnięta drzewami i częściowo zawalona, zwiedza się po drewnianych pomostach; docierają tu wycieczki, polecam wczesne godziny poranne
Banteay Chhmar: wstęp 5$, mocno zrujnowana, ale leżąca w centrum wioski, więc miejscowi zasiadają w cieniu odpocząć i wokół toczy się zwyczajne życie; pojedynczy turyści