Birma – praktycznie

Wiza

Najłatwiej uzyskać poprzez stronę https://evisa.moip.gov.mm/. Oficjalnie nie jest to e-wiza, a pozwolenie na uzyskanie wizy, ale w praktyce działa jak wiza. Po wypełnieniu formularza i uiszczeniu płatności (50$), otrzymujemy owo pozwolenie drogą elektroniczną. Moje było gotowe w ciągu doby. Wydrukowane należy przedstawić na granicy i to wszystko. Wizę otrzymuje się na 28 dni bez możliwości przedłużenia.

Przejścia graniczne

Tajlandia – Birma (Mae Sot – Myawaddy): Z tego co wiem, jedyne przejście graniczne, z którego można się swobodnie przemieścić drogą lądową w głąb kraju. Na granicy należy przy wjeździe oraz wyjeździe z kraju wypełnić krótki formularz z danymi osobowymi. Wjeżdżając do Birmy, otrzymujemy dwie pieczątki z podpisem urzędnika: jedną w paszporcie, a drugą na wizie.

– Cześć Birmy objęta jest zakazem swobodnego poruszania się (przez turystów). Dokładne informacje można znaleźć tu: http://www.mip.gov.mm/restricted-areas-for-foreigners-tourist-travelling-in-the-country/ Podróżując lądem z Tajlandii można bez problemu pokonać trasę Myawaddy – Hpa-An, ale po drodze jest kilka posterunków wojskowych, na których sprawdzany jest paszport, wiza oraz kierunek jazdy.

– Oficjalnie nie można tu nocować poza hotelami/guesthousami/motelami itp. przeznaczonymi dla obcokrajowców. Tubylcy nie mogą również gościć obcych bez pozwolenia władz. W praktyce jednak rozbicie namiotu nie nastręcza zbyt wielkich problemów, jeśli oczywiście nie odbywa się pod posterunkiem policji. Z 10 noclegów na dziko, trzy razy miejscowi wiedzieli o mojej obecności i nikt nie zawiadomił władz, choć raz spałam w samym centrum małej wioski (lało i szukałam daszku). Choć oczywiście nie szalałam i rozbijałam namiot przed zachodem słońca i raczej na uboczu oraz zwijałam się po wschodzie słońca.

– Ludzie są tu bardzo życzliwi i przyjaźni. Mnóstwo osób pozdrawiało czy machało do mnie z drogi.

– Żeby zwrócić czyjąś uwagę, cmoka się albo dwa, trzy razy klaszcze się w dłonie.

– Rzadko spotykałam kogoś, kto mówiłby po angielsku.

– Bankomaty są w każdym mieście i miasteczku.

– Birmańskie kiaty można kupić dopiero po wjeździe do kraju oraz należy wymienić przed wyjazdem z niego, w przeciwnym razie stają się makulaturą.

– Internet w telefonie działa sprawnie i w miastach i na prowincji. Hotelowe WI-FI czasem działało dobrze, a czasem w ogóle.

– Drogi, a jechałam wyłącznie głównymi, były w różnym stanie, choć w całości asfaltowe. Czasem bardzo wąskie i wyboiste, a czasem (rzadziej) świeżo zrobione, szersze i równiejsze. Wszystkie boczne drogi były bite, często piaszczyste. Za przejazd każdą główną drogą, nawet najbardziej wąską i dziurawą, kierowcy samochodów muszą uiścić opłatę (która nie obowiązuje na szczęście rowerzystów i motocyklistów).

– Ruch w centrach miasteczek, zwłaszcza w okolicach targów bywał bardzo wzmożony, więc trzeba uważać. Absolutnie wszyscy trąbią. Często. Najlepiej wyćwiczyć się w odseparowaniu się od świata dźwięków.

– Jest mnóstwo psów i są to chyba najbardziej pokojowo nastawione psy, jakie widziałam.

– Tanie jest jedzenie. Ceny noclegów oraz biletów wstępu są wyższe dla przyjezdnych niż dla miejscowych. W hotelach warto się targować. Udało mi się nigdy nie zapłacić więcej za noc niż 15000 kiatów, ale bywały miejsca, gdzie cena była dużo wyższa i nikt nie chciał dyskutować. Ratował mnie namiot. Wstępy do głównych atrakcji w Rangunie czy Mandalay to 10000 kiatów. Za zwiedzanie Bagan płaci się 25000 kiatów lub 20$, chyba że ominiecie główne świątynie i wschody/zachody słońca, bo generalnie można się tam poruszać swobodnie, a kupienie biletu zostaje wymuszone albo przy wejściu do dużej świątyni albo przez kontrolerów na skuterkach, którzy wpadają na wschód/zachód słońca, tam, gdzie wiadomo, że wszyscy będą go podziwiać.

Mingalawa – Dzień dobry

Czirzutembare – Dziękuję

Sepej – Rower

Tylko tyle się nauczyłam…

Skomentuj, łatwiej mi będzie jechać pod górkę

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.